Zgodnie z obietnicą dzisiaj będzie pierwszy wpis zapowiadający obszerniejszą relację z naszej podróży do Meksyku. Zaczyna się nietypowo, bo i nasze początki do typowych zdecydowanie nie należały. Ale tak to już bywa w podróżowaniu za jeden uśmiech, że najmniej oczekiwane rzeczy zdarzają się najmniej oczekiwanym momencie.
Na szczęście mieliśmy torebki foliowe
Nas pech dopadł na lotnisku. Znacie już z wcześniejszych relacji nasz wrodzony i niegasnący optymizm, więc skoro piszę otwarcie o pechu, to coś musi być na rzeczy. Ale od początku. Wysiedliśmy lekko zmęczeni po długiej podróży samolotem, ale humory dopisywały nam przez całą drogę. Siedzieliśmy koło przesympatycznego małżeństwa z Hiszpanii, które leciało do Meksyku na ślub przyjaciela. Rozmawiało się świetnie, a ja mogłam poćwiczyć nieco mój hiszpański. Dodatkowo na koniec nasi towarzysze podarowali nam piękne torby reklamowe z nadrukiem przedstawiającym panoramę Barcelony. Pożegnaliśmy się, podziękowaliśmy i zaczęliśmy cierpliwie czekać na nasz bagaż. Kiedy zobaczyłam plecaki oparte o siebie, już wiedziałam, że coś jest nie tak. Niestety bliższe oględziny potwierdziły moje złe przeczucia. Nasz bagaż był zniszczony, materiał w wielu miejscach przerwany, a w zasadzie przecięty – wyglądało to tak, jakby ktoś celowo dźgał plecaki ostrym narzędziem. Na szczęście nic nie zginęło. Nie mieliśmy czasu na zastanawianie się, trzeba było organizować bagaż zastępczy. W ruch poszły torebki foliowe, które zawsze wozimy ze sobą na wszelki wypadek i wspomniane już torby reklamowe od hiszpańskiego małżeństwa. Zaczęliśmy szybko przepakowywać misternie ułożone rzeczy, ale robiło się coraz później, a my musieliśmy zdążyć na ostatni autobus w stronę miasta. W końcu zapakowaliśmy nasz bagaż w reklamówki foliowe.
Tomek zaś spróbował uratować to, co zostało z naszych plecaków. Stwierdził jednak, że najlepiej będzie po prostu zaopatrzyć się w nowe, ale to będzie możliwe dopiero w mieście. Pozbieraliśmy wszystkie torby i objuczeni jak wielbłądy udaliśmy się w stronę przystanku autobusowego.