Moja córka, gdy była mniejsza, miała piękny zgryz. Niestety, uległ on pogorszeniu, miała zgryz otwarty i wszystkie ząbki się powykrzywiały. Jej to jeszcze nie przeszkadzało, bo dla dzieci zazwyczaj to nie jest problem, jednak musiałam coś z tym zrobić i jej pomóc. Gdyby dorosła, na pewno miałaby do mnie pretensje, że nie założyłam jej aparatu za w czasu.
Pierwsze spotkanie z ortodontą w Rzeszowie
Postanowiłam jak najszybciej zaradzić temu problemowi. W swoim gabinecie, już następnego dnia, czekał na nas rzeszowski ortodonta, bo zapisałam córkę do niego, gdy tak sobie o tym wszystkim rozmyślałam. Wiedziałam, że za parę lat na pewno mi za to podziękuje, chociaż teraz jeszcze nie za bardzo rozumiała, co się wokół niej dzieje. Pan ortodonta, był to średniego wieku mężczyzna, niezwykle miły i sympatyczny. Obawiałam się, że moja córka zacznie płakać na widok lekarza w białym stroju, jednak tak się nie stało. Od razu złapali dobry kontakt i córka chyba go polubiła, Pierwsza wizyta, była tylko taka w celu poznania dziecka, obejrzenia zgryzu i omówienie tego, jak może przebiegać leczenie. Umówiłam nas na następną wizytę, na której córka miała mieć robione wyciski, żeby później techniki z nich mogli zrobić odpowiedni aparat. Zapytałam doktora, ile mniej więcej trwa leczenie ortodontyczne. Odpowiedział, że wszystko zależy od indywidualnych predyspozycji, niektóre wady leczą się szybciej, inne wolniej. Jednak średnio, jest to około dwóch lat. Dlatego podjęłyśmy walkę o prosty i piękny zgryz.
Córka już miesiąc później miała swój aparacik. Na początku jej przeszkadzał i nie chciała go nosić. Miała taki zdejmowany, bo na stały była jeszcze trochę za mała. Jednak później przyzwyczaiła się już i nawet nie mogła zasnąć bez aparatu. Oby efekty były szybko widoczne.