Spędzenie paru dni nad morzem co roku to dla mnie konieczność. Od dziecka jeździłam z rodzicami, potem ze znajomymi z liceum i ze studiów i tak mi już zostało. Spałam już w różnych miejscach, zaczynając od ośrodków kolonijnych i hosteli, a kończąc na prywatnych kwaterach i polu namiotowym. Tego ostatniego nie wspominam najlepiej.
Trafiłam na ciekawą ofertę apartamentów
Byłam już w większości miast i miasteczek na wybrzeżu, albo z okazji noclegów albo na wycieczkach. W tym roku zdecydowałam, że pora na Sopot, bo już od ładnych paru lat nie byłam w tej okolicy i pora zobaczyć, czy coś się tam zmieniło. Zaczęłam, oczywiście, od przeglądania ofert noclegów. Było ich jeszcze więcej niż kiedyś, standard bardzo się różni, ceny także. Uznałam, że mogę być w tym roku wygodna i dlatego skreśliłam z listy najtańsze opcje, czyli hostele i pola namiotowe. Oferta hoteli nie do końca mi odpowiadała, dlatego zainteresowałam się apartamentami. Przede wszystkim dlatego, że niektóre miały naprawdę świetną lokalizację: bliziutko do plaży, ale też do centrum miasta. Niektóre przy głównych ulicach, inne w mniej uczęszczanych, chociaż ciągle w centrum. Spodobały mi się szczególnie dwa apartamenty w Sopocie – wynajem był bardzo korzystny i w pasującym mi terminie, ale tak długo zastanawiałam się, który wybrać, że jeden ktoś zarezerwował tuż przede mną. Musiałam albo zmienić termin wakacji albo wybrać ten drugi i zdecydowałam się na tę drugą opcję.
Dobrze zrobiłam, że nie czekałam dłużej, żeby wynająć coś na wakacje, bo znajoma, szukająca noclegu w Sopocie miesiąc później narzekała, że większość dobrych miejsc jest już zajęta. Udało jej się coś znaleźć, ale nie była z tego tak zadowolona jak ja z mojego apartamentu. Mój najbliższy urlop zapowiada się całkiem nieźle i mam nadzieję, że czas do niego szybko mi upłynie.